Zasada przyjemności – sezon 1 – recenzja polskiego serialu kryminalnego od Canal Plus

Dariusz Filipek
8 min czytania
Recenzja serialu Zasada przyjemności (źródło: Canal Plus; edycja: Popkulturyści)

Z ostatniej chwili

W Polsce kręci się przede wszystkim telenowele i kryminały. Zasada przyjemności potwierdza, że jesteśmy dosyć zachowawczy i na razie nic nie wskazuje na to, że wychodzimy z tej strefy twórczego, czy raczej odtwórczego komfortu. Tym samym zaserwowano nam kolejny po Pułapce, Chyłce, Rojście, Kruku, Belfrze… kryminał. Pocieszające, że nie telenowelę.

Zasada przyjemności zapowiadała się świetnie. Mieliśmy dostać harde zagadki kryminalne Polski, Czech i Ukrainy, a także przez moment Niemiec. I tak kolejny raz otrzymaliśmy międzynarodową formułę, która bardzo dobrze sprawdziła się w więcej niż przyzwoitych Nielegalnych. Jednak w przeciwieństwie do adaptacji prozy Vincenta V. Severskiego tutaj mamy nie szpiegowskie klimaty, a niekompletne zwłoki.

Trupy lub ich części pojawiają się mniej więcej w podobnym czasie przy plaży w Odessie, kolejne w bagażniku samochodu w Warszawie, a trzecie w teatrze w Pradze. Wszystkie ofiary to młode, piękne kobiety. Zuchwały zamaskowany morderca nie przejmuje się kamerami, postronnymi świadkami czy tym, że podrzuca akty zbrodni w miejscach, od których nie stronią ludzie. Jak słusznie zaznacza jeden z polskich policjantów – to jest ewidentne zaproszenie do tańca.

Tańczy ceniona, ale mająca za nic regulamin polska policjantka Maria Sokołowska, w którą nieco nijako wcieliła się Małgorzata Buczkowska. Szybko dołącza do niej czeski kolega po fachu Viktor Seifert, sportretowany przez świetnego Karela Rodena. Trio uzupełnia ukraiński stróż prawa Serhij Franko, zagrany przez tak twardego, że aż osłabiającego Sergeia Strelnikova. Im bliżej finału, tym częściej ich drogi się przecinają, a wręcz rodzi się między nimi przyjaźń.

Zasada przyjemności (Canal Plus)
Zasada przyjemności (Canal Plus)

Jednak w tym wszystkim najważniejsza jest sprawa, której rozwiązanie co rusz wymyka im się z rąk.

Podejrzani się mnożą, wątki rozgałęziają, wypływają kolejne zwłoki, a atmosfera robi się z odcinka na odcinek tylko mroczniejsza i gęstsza od ciężaru zbrodni. Z czasem sprawa seryjnego mordercy prowadzi do czegoś większego. Podczas śledztwa wychodzi na jaw istnienie pewnej tajnej organizacji, w której ochoczo uczestniczą wszelkiej maści zboczeńcy.

Nie tylko z kręgosłupa fabularnego rodzą się osobne wątki. Ich lekki nadmiar produkują również główni bohaterzy, ich współpracownicy i podejrzani. Wiele podjętych intryg nie wyjaśnia się w pierwszym sezonie. Przykładowo dowiadujemy się, że jeden z bohaterów najpewniej ma raka i praktycznie to nic nie wnosi poza tym, że odkasłuje krew. Podobnie ze śledztwem w sprawie zastrzelenia, niekoniecznie zgodnie z prawem, dilera narkotyków przez Sokołowską. Motyw ten pojawia się na początku, kilka razy jest nim straszona w trakcie śledztwa, ale ostatecznie nie wpływa on znacząco na to, jak policjantka rozwiązuję sprawę seryjnego mordercy.

Zasada przyjemności (Canal Plus)
Zasada przyjemności (Canal Plus)

Nigdy nie przepadałem za wtykaniem na chama rzeczy niewiele do fabuły wnoszących, które być może jakoś zostaną rozwinięte w kontynuacji. Gdyby to było jeszcze jakoś ciekawie zarysowane, to kompletnie nie miałbym z tym problemu. Niestety nie jest.

Pomimo że w scenariuszu pełno mocnych, wręcz brutalnych treści, to jakościowo daleko mu do mocy zbrodni prezentowanych na ekranie.

Zasada przyjemności to kalka innych widowisk i pomysłów, przez co produkcja bywa nieprzyzwoicie byle jaka. Serialowi brakuje prawdziwych zaskoczeń i dramatyzmu chwytającego za gardło. Pełno w nim ślepych uliczek i zdarzeń wyskakujących od czapy.

Kto jest mordercą, załapałem kilka minut po tym, jak zobaczyłem go na ekranie. Nie dlatego, że padł na niego cień podejrzeń, ale był tak lecterowski, że ciężko byłoby mi uwierzyć, iż zrobił to ktoś inny. Jednak Milczenia owiec się nie spodziewajcie. A szkoda, bo dobre pociągnięcie tej kalki byłoby świetnym posunięciem, nieco ubarwiającym bezbarwnego antagonistę.

Zasada przyjemności (Canal Plus)
Zasada przyjemności (Canal Plus)

Na domiar złego dostaliśmy finał, który kończy serial w mgnieniu oka. Budowana przez blisko dziesięć godzin intryga sprowadza się do szarpaniny i jednego wystrzału. Ostatni odcinek jest totalnie niesatysfakcjonujący i po prostu leniwie rozwiązany.

Ponadto to nie jest serial, który zachwyca wizualnie. Ładne widoki boleśnie gryzą się z przeciętną, a momentami wręcz mierną realizacją.

Pomimo prób zamaskowania, twórcom nie udało się uciec od uproszczeń, które jasno wskazują, że albo im się śpieszyło, albo budżet nie był zbyt imponujący w ramach zamierzeń. A może jedno i drugie weszło im w paradę. Niektóre sceny są wręcz żenujące. Kiedy widowisko jest dosyć statyczne, nie ma się praktycznie do czego przyczepić, poza dialogami, które bywają krańcowo sztuczne. Jednak, gdy do gry wkracza akcja, to jesteśmy świadkami autoparodii kina sensacyjnego. Czy to pościg, czy strzelanina, to wszystko wygląda jak efekt pracy twórców próbujących z trudem przebić się ze swoją pracą z kina klasy C do B.

Nawet w postprodukcji wyszło kilka potworków. Sfilmowano nagie ciała, często z kątów pokazujących praktycznie wszystko, co jest do pokazania. I zamiast przyciąć pewne rzeczy na montażu, skoro komuś nie przypadły do gustu, przynajmniej na jednym ujęciu rozmazano łechtaczkę w sposób tak chamski, że aż melodramatycznie stwierdziłem, iż można bić głową w mur, a Polacy i tak będą w swoich serialach blurowali świat dookoła. Z kolei penisa Piotra Gąsowskiego mamy w całej okazałości. Już nawet zostawiam to, że w serialu pokazuje się okropnie zmasakrowane zwłoki, odcięte kończyny, a biedną łechtaczkę potraktowano jak niechciane obiekty w Belfrze, gdzie dostało się tablicy rejestracyjnej i lokalnej reklamie.

Zasada przyjemności (Canal Plus) recenzja
Zasada przyjemności (Canal Plus)

Z kolei miło było popatrzeć na zdjęcia zrealizowane w różnych częściach Europy. Są takie, jakich się spodziewałem, czyli nieco przerysowane. Mamy metropolitalną Warszawę, zabytkową Pragę i biedną Odessę, ale kiedy obserwujemy z perspektywy tych miast śledztwo, obraz powala bogactwem różnorodności. Jednocześnie porozumiewający się po angielsku policjanci z Ukrainy, Polski i Czech, tworzą mimo różnic kulturowych i geograficznych, świetną symbiozę. To budujące w czasie mnożących się podziałów.

Mimo wad Zasada przyjemności to nie jest serial krańcowo zły, nie tylko jak na polskie, ale również zachodnie standardy.

To mniej więcej poziom Berlińskich psów, Pachnidła czy Karppi. Nic szczególnego, nie bez wad, ale fani gatunku coś dla siebie znajdą. Serial ma lepsze momenty, które nie przeważają nad złymi, a raczej się z nimi równoważą. Mimo wszystko nie tylko po finale, ale już po pierwszych odcinkach miałem to nieprzyjemne uczucie oglądania czegoś, co miało potencjał na świetny thriller kryminalny, ale na potencjale się skończyło.

Zasada przyjemności (Canal Plus)
Zasada przyjemności (Canal Plus)

Jednak mam nadzieję, że Canal Plus będzie dalej kręcił seriale, bo na każdą Zasadę przyjemności przypadają jedni Nielegalni. A w kolejce na mały ekran czeka Żmijowisko na podstawie prozy Wojciecha Chmielarza.

Serial Zasada przyjemności na Canal Plus ▶

Recenzja serialu Zasada przyjemności (sezon 1) (Canal Plus)
6/10

Werdykt

Zasada przyjemności to marnowany potencjał, ale fani krwistych kryminałów coś tu dla siebie znajdą.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

4 komentarze