Zielona granica – sezon 1 – recenzja serialu

Dariusz Filipek
7 min czytania
Recenzja serialu Zielona granica (Netflix)

Z ostatniej chwili

Gdyby wspaniałe widoki, głęboka mitologizacja historii i manifestacja znaczenia natury wystarczyły za serial, wtedy Zielona granica byłaby niemal arcydziełem. Jednak szybko okazuje się, że widowisko Netflixa oferuje niewiele więcej i to za mało, by piać z zachwytu.

Zielona granica rozpoczyna się jak rasowy kryminał. Detektyw Helena Poveda zostaje oddelegowana z Bogoty do rozwiązania zagadki zbrodni w amazońskiej dżungli. Wychowała się w okolicy i nie darzy tego miejsca szczególną sympatią. W lesie odnaleziono kilka ciał kobiet z miejscowej sekty, które zostały przeszyte strzałami z łuku. Wraz z miejscowym policjantem odnajdują kolejne zwłoki. Jednak ostatnia ofiara różni się znacząco od reszty. Chociaż jest przyodziana w podobny mundurek, to od pozostałych kobiet odróżniają ją plemienne oznaczenia, ale również to, jak ją zamordowano. Skrupulatnie wycięto jej serce.

Tak rozpoczyna się śledztwo. Nie będzie usłane różami, gdyż w szyki Helenie wchodzi korupcja, lokalne zwyczaje i niesprzyjające warunki, a nawet jej partner. Niecodzienne rejony, w których przychodzi jej pracować, działają na wyobraźnię widza. Szczególnie tego nieco znużonego odtwarzanymi do znudzenia schematami. Serial momentalnie złapał mnie swoją surowością, egzotyką i zapowiedzią czegoś innego, a przez to porywającego.

Z odcinka na odcinek okazuje się, że Zielona granica nie jest zwykłą historią o poszukiwaniu zbrodniarza.

Fabuła widowiska jest prowadzona dwutorowo. Na drugiej osi fabularnej mamy opowieść o rdzennym plemieniu, które dziesiątki lat wcześniej zawarło nietrafiony sojusz z pewnym Francuzem. Wykorzystał ich zaufanie i musieli bronić przed nim siebie i las. Jedną z obrończyń była ostatnia z ofiar znaleziona przez Helenę. Ushe, bo tak nazywa się kobieta, przez dekady niezestarzała się nawet o rok, a na widok jej zwłok odżywają bolesne wspomnienia u pani detektyw.

Zielona granica serial
Zielona granica (Netflix)

Długowieczność, symbioza tubylców z lasem, niewidzialność i kilka innych sztuczek, którymi posługują się obrońcy lasu, to wszystko bardzo szybko przyćmiewa samo śledztwo. Jednak nawet to w pewnym momencie przestaje mieć kluczowe znaczenie. Po jakimś czasie doszedłem do tego, że siłą napędową Zielonej granicy nie jest ani zagadka kryminalna, ani historia o obrońcach lasu. Najważniejsza jest główna bohaterka i jej dążenie do odkrycia prawdy o sobie, o swojej przeszłości, o jej powiązaniach z Ushe.

Warto również odnotować, iż Zielona granica jest bardzo… zielona.

Nie mam tu na myśli wyłącznie wybornie uchwyconych widoków dżungli, które towarzyszą nam praktycznie cały czas. Serial raz bardziej, raz mniej podskórnie wysyła nam proekologiczne sygnały. Jest sprzeciwem wobec niszczenia przyrody, z którą wielu z nas zerwało kontakt i albo ją sami niszczymy, albo na jej niszczenie nie zwracamy uwagi.

Zielona granica netflix
Zielona granica (Netflix)

Ubranie palącego społecznie problemu w ładne serialowe obrazki wyszło scenarzystom, operatorom, jak i reżyserom całkiem przyzwoicie. Nie zastąpi to dobrego, uwrażliwiającego dokumentu przyrodniczego, ale dokumenty nie mają takiej siły perswazji i przebicia, co seriale. I już za samo podjęcie tematu należą się brawa. Mam nadzieję, że ekologiczne motywy będą coraz częściej podejmowane przez twórców.

Po zachwytach nad przyrodą muszę ponarzekać na to, że serial Netflixa co rusz gubi tempo i zbyt często zmienia zdanie co do tego, czym i o czym jest.

Kryminału w tym tak naprawdę niewiele. Historia tubylców, chociaż bogata i interesująca, to bardzo szybko zaczyna nużyć. Podobnie jak dążenie Heleny do odkrycia prawdy o sobie. Co najgorsze te elementy momentami się gryzą i dołożenie do tego miszmaszu proekologicznego manifestu oraz rzeczy magicznych, bywa w swym bogactwie bliskie przesytowi.

Zielona granica
Zielona granica (Netflix)

Chociaż nie zachwycałem się szczególnie kreacjami aktorskimi, to pokłony dla artystów za to, że przetrwali warunki, w których musieli pracować. Zamienili wygodne wnętrza studiów filmowych na błoto, wilgoć i komary. Niejednokrotnie biegali półnago po planie i wygłaszali przy tym kwestie w języku, którego nie znali. Tutaj olbrzymie brawa należą się dla Angeli Cano, która wcieliła się w Ushe. Musiała robić to wszystko, a przy tym wypadła świetnie i jeszcze dała sobie dosyć dziwacznie ogolić głowę. Szacunek.

Zielona granica trochę mnie wymęczyła, ale sama otoczka, ciężka do wytłumaczenia autentyczność i klimat mają coś w sobie.

Jednak problemem widowiska jest to, że twórcy chcieli opowiedzieć zbyt wiele naraz. Nie udało im się przez to wystarczająco rozwinąć elementów widowiska – kryminalnego, historycznego, magicznego i tego dotyczącego Heleny. Ponadto opowieść jest budowana bardzo nierówno. Momentami akcja toczy się całkiem przyzwoicie, chociaż nie określiłbym jej jako wartkiej, a chwile później czułem się, jakby ktoś mi dosypał do wody środki nasenne.

Zielona granica recenzja
Zielona granica (Netflix)

Ponadto w finale widowisko staje się karykaturą. Widzimy, jak zło walczy z dobrem w czymś przypominającym świat astralny, a walka sprowadza się do wsysania się nawzajem. Takie przeciąganie liny w wersji magicznej. Wygląda to tak głupio, jak to opisuję. To rozwiązanie kompletnie nie pasuje do tonu całej opowieści, a ostatniemu odcinkowi daleko do satysfakcjonującego rozstrzygnięcia spraw. Myślę, że scenarzystom zabrakło pomysłu, jak to interesująco zamknąć.

Nieco żałuję czasu spędzonego z Zieloną granicą, ale nie napiszę, że był on całkowicie stracony.

Ujęła mnie proekologiczna wymowa widowiska, przepiękne widoki, solidne wykonanie i sam pomysł wyjściowy. Ponadto w dobie pożarów w Amazonii serial zyskuje na znaczeniu. Jednak pogubienie fabularne i brak wyczucia w budowaniu narracji sprawiły, iż niewiele więcej tutaj odnajduję.

Zielona granica sezon 1
Zielona granica (Netflix)

Jeśli macie ochotę na coś innego, nietypowego i jesteście w stanie znieść nie do końca przemyślaną fabułę i pojawiające się tu i ówdzie głupotki, wtedy warto widowisko sprawdzić. Osoby wielbiące przyrodę mogą być wniebowzięte wbrew wadom. Cała reszta mniej lub bardziej się na produkcji Netflixa zawiedzie. Można to było zrobić przystępniej.

Serial Zielona granica w serwisie Netflix >>

Recenzja serialu Zielona granica (Green Frontier/Frontera Verde) (sezon 1) (Netflix)
6/10

Werdykt

Zielona granica na początku intryguje, czasami zaskakuje, ale nierzadko również rozczarowuje. Dla fanów widowisk innych, niekoniecznie porywających, zdecydowanie silących się na poetykę.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

Zostaw komentarz