Nie zrozumcie mnie źle. Avengers: Koniec gry to zapewne będzie świetny film, ale najnowszy zwiastun totalnie mnie nie ruszył.
Pojawił się niemal znikąd. Niedługo przed wyjściem z domu, koło 13:00 obejrzałem drugą zapowiedź Avengers: Koniec gry i nie bardzo wiedziałem, co mam myśleć. W międzyczasie sprawdziłem zwiastun jeszcze kilka razy, próbując wykrzesać z siebie, chociażby cząstkowy nerdgasm, który towarzyszył delektowaniu się zapowiedziami poprzednich części Avengers i nic z tego.
Polecamy: Marvel Studios zarobiło już 18 miliardów dolarów! >>
Zapewne nie jest to ostatni zwiastun i gdy ruszy pełną parą przedsprzedaż biletów dostaniemy kolejny. Mocniejszy. Żywszy. Pozbawiony – moim zdaniem – niepotrzebnych retrospekcji. Wierzę w Kevina Feige i sądzę, iż obranie nieco ospałej strategii promowania najnowszego filmu o superbohaterach Marvela ma jakiś cel. Że on i jego zespół od promocji mają wizję tego, jak to ma wyglądać. Wizję, której ja jeszcze nie czuję. Bo jak na razie wiem jedynie, że Mściciele są smutni, niezadowoleni i nie chcą siedzieć z założonymi rękami, a Thor nie stracił poczucia humoru. Efekt ich działań poznamy już 25 kwietnia, kiedy film będzie miał premierę w Polsce.
Zwiastun Avengers: Koniec gry z polskimi napisami.
Zwiastun Avengers: Koniec gry z polskim dubbingiem.