Locke & Key miał wszelkie predyspozycje, by być nowym Stranger Things, ale nie będzie. I chociaż serial w gruncie rzeczy nie jest zły, to pomimo licznych zalet wynudził mnie nieziemsko.
Zanim Netflix wypuścił Locke & Key wędrował z miejsca na miejsce. Miał być trylogią filmową, później stacja FOX wyprodukowała pilot serialu (możecie nawet obejrzeć jego zwiastun). Jednak ostatecznie pełen sezon nie dostał zielonego światła. Następnie jeszcze dwa studia próbowały podjąć temat filmu. Również Hulu było bliskie serialowej adaptacji przepastnej serii komiksów spod pióra Joego Hilla. Dopiero Netflix postawił projekt na nogi i wszystko wskazywało na to, że widowisko trafiło na odpowiednich ludzi, odpowiednią obsadę i właściwie zwiastuny zapowiadały coś… Odpowiedniego.
Locke & Key to opowieść o rodzinie pogrążonej w traumie. Dostaniecie tu dramat, magię, nieco horroru i sporo tajemnic do odkrycia.
Rodzina Locków przeżyła niezwykłą tragedię. Jeden z uczniów liceum, w którym pracował ojciec Kinsey, Tylera i Bodego, zamordował ich staruszka, i razem z matką ledwo uszli z życiem. Jakiś czas później postanowili przeprowadzić się do przepastnej rezydencji, w której wychowywał się ich ojciec. Po przeprowadzce muszą nie tylko nadal zmagać się z bolesną przeszłością, ale również zaaklimatyzować i stanąć oko w oko z magią miejsca, w którym się znaleźli. W domu znajdują tajemnicze klucze. Każdy z nich jest odpowiedzialny za jakąś nadnaturalną czynność – od przenoszenia się w niemal każde miejsce, poprzez wychodzenie z ciała, aż po wywoływanie ognia.
Dramat rodzinny jest w jednych miejscach dosyć powierzchownie zarysowany, a w innych nieco przejaskrawiony. Podobnie rzecz się ma z emocjami, które targają rodziną Locków w nowym miejscu. Magia nie pomaga, a dodatkowo przysparza im problemów. I jest jeszcze tajemnicza kobieta ze studni, która wykorzystuje małego Bodego do swoich niecnych czynów. Poszczególne elementy historii, nawet niefrasobliwie wykorzystane, mimo wszystko nadają kolorytu opowieści.
Niestety Locke & Key to serial, który mógł być naprawdę dobry, ale ostatecznie okazał się najwyżej niezły.
Realizacyjnie nie jest źle, ale też nie ma nad czym wzdychać. Zdjęcia są przeważnie boleśnie poprawne, a czasami najwyżej przeciętne. Efekty specjalne przyjemne i nie przeszkadzają, ale tylko tyle. Nic nie wpadło mi w ucho. I chyba jedynie wykorzystane lokacje zrobiły na mnie jako takie wrażenie. Tym samym odbiór widowiska od strony estetycznej nie był zdumiewający, do niczego nie wzdychałem, ale też ciężko mi na serialu wieszać psy. Jest ok.
Podobnie jest w kwestii obsady. Pomijając mocno przerysowanych bohaterów, mam tu na myśli przede wszystkim płaską jak kartka papieru Layslę De Oliveirę, nie ma tu szczególnie wybijających się postaci, ani widowisko pogrążających. Są ładni, amerykańscy i mają przerąbane.
Zawód przyszedł z zupełnie innej strony. Locke & Key ciągnie się jak flaki z olejem.
Kilka pierwszych odcinków bardzo mnie nakręciło, ale im dalej w las, tym powtarzalność i schematyczność pewnych elementów, wyjątkowo mnie wynudziła. To maksymalnie subiektywne odczucie, ale serial dostałem kilka tygodni przed premierą, a – za niewielkim przeproszeniem – wymęczył mnie tak, że skończyłem go ponad tydzień po premierze.
Ponadto trzeba przywyknąć do konwencji, która bywa wyjątkowo naiwna. Jeśli pogodzimy się z tym, jak postanowiono ugruntować opowieść w rzeczywistości oraz przymkniemy oko na dziwaczne zachowania bohaterów, wtedy serial ogląda się znośniej i właściwie momentami nawet lubiłem, ale niekoniecznie w pełni polubiłem tę konwencję. Zabrakło tego czegoś, co sprawiłoby, iż łaknąłbym całej tej magii i się z nią oswoił.
Locke & Key to serial wielu zalet, perspektywiczny, ale niezbyt odkrywczy i momentami nieziemsko nudny.
Nie lubię tego pisać, ale to jeden z tych seriali, który powinien być krótszy. Gdyby skończył się na pierwszych ośmiu odcinkach, zawiódłby mnie zbyt otwartym zakończeniem sezonu, a i tak odebrałbym go lepiej. Jednocześnie były momenty, ba, całe odcinki, na których bawiłem się naprawdę dobrze.
Mam nadzieję, że kontynuacja nieco podreperuje dynamikę opowieści, bo komiks Joego Hilla daje naprawdę duże pole do popisu dla scenarzystów. Z kolei realizacyjnych cudów już nie oczekuję, gdyż nie zmienia się koni podczas przeprawy przez rzekę, kiedy styl został wyrobiony. Chociaż przyznam, że nie zaszkodziłoby nadać widowisku nieco wyjątkowego klimatu, od którego kipi w innych podobnych produkcjach – Stranger Things od Netflixa czy w Mrocznych materiach od HBO i BBC.
Oglądaj serial Locke & Key w serwisie Netflix
Recenzja serialu Locke & Key - sezon 1 (Netflix)
Werdykt
Locke & Key to serial, który mógł być naprawdę ekscytującą opowieścią, ale twórcy się pogubili -oddali nam znośne i przeciętne widowisko.
Bo to jest serial familijny w pełnym znaczeniu tego słowa i to go zabija 🙁
Zdarzyły się dobre “familijne” seriale włożone w jakiś gatunkowe ramy, ale tutaj bardziej brakowało mi czegoś, co napędzałoby fabułę.