Po wejściu do biura ShowMax Polska witał nas dosyć znajomy obrazek – kopia biura z serialu Ucho Prezesa. Dopiero kilka kroków na prawo od niego była recepcja. To jasno wskazywało, co dla firmy było flagową pozycją. Jak się okazuje tylko na obrazku, bo twórcy na serialu zarobili niewiele.
Ucho Prezesa oglądały miliony Polaków. Gdyby serial pojawił się w telewizji, kilkanaście sekund reklamy kosztowałoby przynajmniej kilkanaście tysięcy złotych. Jednak widowisko Kabaretu Moralnego Niepokoju zadebiutowało na YouTube i to tam stało się objawieniem rodzimej sieci. Zauważyli to ludzie z ShowMaxu i zaproponowali twórcom współpracę. W pewnym momencie właśnie na ten serwis streamingowy trafiały nowe odcinki, a dopiero później można było je oglądać na YouTube.
Podczas wizyty w ShowMaksie pytałem, dlaczego postawili na tego typu współpracę. Przecież prędzej czy później odcinki pojawią się na YouTube, więc sens opłacania dla nich ShowMaxu był – moim zdaniem – niewielki. Nie dostałem jasnej odpowiedzi, aż dotąd – już po biznesowej śmierci serwisu w Polsce, która nastąpiła w styczniu bieżącego roku.
7,2 tysięcy złotych za odcinek
Fakt donosi, iż kameralne widowisko, które naśmiewało się z aktualnej sytuacji politycznej, przyniosło spółce TPQLS, czyli producentowi serialu, zaledwie 212,5 tysięcy złotych zysku w 2018 roku. A to przy 3,1 milionach złotych przychodu. W 2017 i 2018 roku firma zarobiła około 420 tysięcy złotych, co daje 7,2 tysiące złotych zysku w przełożeniu na jeden odcinek. W tych latach wyprodukowano 58 odcinków Ucha prezesa.
To jasno wskazuje, że kombinacja YouTube’a i Showmaxu nie uczyniła z kabareciarzy krezusów. A sam ShowMax, jak zresztą nieraz zaznaczałem, zanim jeszcze serwis wycofał się z Polski, był kolosem na słomianych nogach. I z całkiem przyjemnym biurem.
Źródło: Fakt